Nie urzekała mnie nigdy jazda samochodem. Nie było w niej nic, o czym mówili przyjaciele. Że zrelaksować się można, że przemyśleć to i owo. Że najlepiej nocą jeździć, bo ruch mniejszy. Mnie w ciasnej puszce, w jednej pozycji przez ciągnące się w nieskończoność godziny, nic do relaksu nie zachęcało. Za to pociąg. Pociąg, to co innego. Tutaj każda podróż to przygoda. Choć im komfortu w pociągach więcej, to jakoś mniej jest do wspominania.
Dla miłośnika kolei i bydgoszczanina, nasz stary bydgoski dworzec był, jak każdy inny w Polsce lat 90-tych. Był stary. Do tego był zniszczony, zaniedbany, pełen nieprzyjemnych zapachów, pełen niechcianych gości. To z tego miejsca zaczynały się te długie, a czasem zupełnie niedługie podróże.
Gdy w mediach pojawiły się pierwsze doniesienia o możliwym remoncie obiektu, gdy zobaczyć mogliśmy pierwsze wizualizacje nowoczesnej bryły, nie wierzyłem, że inwestycja dojść może do skutku. Tak przyzwyczaiłem się do strasznej bylejakości tego miejsca. I tak imponująco nowoczesnym jawił się proponowany projekt.
A dziś? Dziś gdy wsiadam do pociągu na „Bydgoszcz Główna”, wsiadam na dworcu godnym w pełni europejskiego miasta. Jest czysto, nowocześnie, jasno, przestronnie, bezpieczniej. Lista „za” jest wyjątkowo długa. Nawet przyjaciele, którzy tak adorowali podróże samochodem, teraz przyprowadzają na dworzec swoje pociechy, by pokazać, jak to wszystko wygląda. By pomachać do maszynistów, którzy chętnie pozdrawiają młodziutkich entuzjastów kolei głośną syreną z lokomotywy.
Lokalna duma jest tym większa, że po raz pierwszy od dekad w dziedzinie kolejowych inwestycji nie jesteśmy na końcu wyścigu miast. Miło jest wysiadać na o wiele mniej okazałym gdańskim, rzeszowskim, toruńskim czy olsztyńskim dworcu i życzyć mieszkańcom, by modernizacje ich dworców także przyniosły tak spektakularną zmianę jak nasza. Jeżeli odwiedzać Bydgoszcz, to tylko pociągiem.
Błażej Stawiarski
- bydgoszczanin, miłośnik kolei.
Sprawdźcie również inne miejsca polecane przez lokalnych przewodników w Bydgoszczy
